Jak wygląda praca w korporacji? Cz. 1

Posted on gru 20, 2016

Przeszklone biurowce, elegancko ubrani i wykształceni ludzie, wysoki prestiż. Do tego możemy doliczyć wysokie zarobki, liczne benefity, komfortowe warunki pracy. Brzmi wspaniale, prawda? Liczba korporacji, pojawiających się na polskim rynku pracy rośnie z roku na rok.

Stale przybywa firm, które masowo zatrudniają po kilkaset lub kilka tysięcy wykształconych Polaków. Kuszą głównie wysokimi pensjami, często niemożliwymi do osiągnięcia w wyuczonym zawodzie.

 

Uwielbiana lub znienawidzona

Mogliście się spotkać z wieloma opiniami o pracy w korporacji. Żadna z nich nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa. Wszystko zależy po prostu od upodobań – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To prawda – istnieją korporacje, w których praca to prawdziwy koszmar. Jednak najczęściej gdy słyszymy negatywne opinie, są one wygłaszane z reguły przez osoby, które zwyczajnie nie lubią takiego trybu pracy. Nie staram się bronić ani demonizować – sam wszak jestem osobą, która uciekła w popłochu z “korpo”. Aby jednak być uczciwym, trzeba przyznać, że oprócz minusów, praca tam ma wiele zalet. Spróbujmy zatem zanalizować problem.

Problem Zarobków

Biorąc za przykład Warszawę można odnieść wrażenie, że praca w stolicy zapewni nam dobrobyt. Wysokość zarobków w korporacjach rozpoczyna się tam od kilku tysięcy złotych “na start”, a rosną bardzo szybko. Wynika to z faktu, że takie firmy mają ogromne budżety, a Polska jest relatywnie tanim rynkiem pracy. Walka o pracownika jest zaciekła, dlatego w ruch idą znaczące podwyżki pensji, aby zachęcić do pracy w danej firmie. I tak, zmieniając co rok, dwa pracodawcę, można bardzo szybko osiągnąć pięciocyfrowe zarobki.

Jakże by mogło być inaczej skoro koszty życia w Warszawie są takie wysokie, prawda? Jednak gdy popatrzymy na rynek pracy, nie związany z korporacjami, to zarobki nie wyglądają już tak ciekawie. Jak się utrzymać w dużym mieście, pracując w wymarzonej pracy, w której zarabiamy dużo mniej niż średnia krajowa? Pensja może nawet nie pokryć stałych opłat.

Tu pojawia się właśnie problem. Korporacje kuszą bardzo wysokimi zarobkami. Młodzi ludzie, zaraz po studiach mogą w końcu się usamodzielnić, wynająć mieszkanie – stać ich na różne rzeczy. Początkowa euforia jest całkowicie uzasadniona. Jednak istnieje pewna reguła, że im więcej zarabiasz tym więcej wydajesz. Oczywiście, standard życia znacząco się podniesie – to naturalne. Jednak stosunkowo szybko znów zacznie brakować pieniędzy. Spotkałem się z wieloma takimi opiniami. Bardzo szybko przyzwyczajamy się do aktualnej wysokości pensji i stajemy się niezadowoleni, roszczeniowi – chcemy więcej! I to również jest całkowicie naturalne.

Problem pojawia się jednak w momencie gdy chcemy wyjść z rynku “korpo” i rozpocząć pracę na przykład w swoim zawodzie. Czeka nas niemiłe zderzenie z rzeczywistością. Bo jak, mając załóżmy 33 lata, żonę, dzieci i kredyt oraz zarobki grubo ponad średnią krajową, rozpocząć pracę jako, załóżmy geolog, księgowy lub chcąc otworzyć własną firmę. Zarobki najprawdopodobniej w początkowym okresie drastycznie spadną. A na to nie zawsze możemy sobie pozwolić. Dlatego tak wiele jest podzielonych zdań na temat wynagrodzeń. Z jednej strony ich wysokość pozwala Polakom godnie żyć, z drugiej strony gdy chcemy się uwolnić, uniemożliwiają nam to.

Na rozmowach rekrutacyjnych często zadawany jest pytanie: “Gdzie widzisz się za pięć lat?”. I to oddaje sedno problemu. Jeżeli w korpo – świetnie. Jeżeli jednak nie wiążesz swojej przyszłości z dużymi firmami, warto pomyśleć o tym wcześniej – potem może być za późno. Jestem zdania, że takie pytanie najlepiej zadać sobie już po pięciu latach pracy w korporacji – wtedy mniej więcej już wiemy czy nam to odpowiada, czy też nie.

pexels-photo-210592

Niech żyją benefity

Tak, to zdecydowana zaleta pracy w korporacji. Prywatna opieka medyczna, karnet na siłownię, bilety do kina, bony świąteczne, huczne imprezy firmowe. Można tak wymieniać prawie bez końca, bo duże firmy prześcigają się w pomysłach, jak zwabić i zatrzymać pracowników. To w końcu amerykańskie korporacje, szczególnie z branży IT, stwierdziły, że wydajny pracownik to zadowolony pracownik. Dlatego w biurowcach coraz częściej pojawiają się strefy wypoczynku jak pokój ze stołem do ping ponga lub do piłkarzyków, coraz częściej również konsole Playstation lub Xbox. Będąc tam chociaż piętnaście minut, grając ze znajomymi pracownik może choć na chwilę zrelaksować się i zapomnieć o obowiązkach.

Posiadając dostęp do tych wszystkich dobrodziejstw, człowiekowi faktycznie jest wygodniej. Choć łatwo się przyzwyczajamy do dobrego, nie zmienia to faktu, że jest to zdecydowana zaleta korporacji.

Musisz iść do lekarza? – Nie ma problemu, dzwonisz na infolinię i od ręki masz dostęp do specjalistów, do których normalnie musiałbyś czekać kilka miesięcy. W dodatku zostaniesz przyjęty w świetnych warunkach i żadna pani nie będzie na ciebie wrzeszczeć, że nie masz jakiegoś formularza wypełnionego, jak to by mogło się wydarzyć w publicznej przychodni.

Planujesz zacząć ćwiczyć? – Świetnie, masz dostęp do dziesiątek obiektów sportowych, z różnych dyscyplin. Możesz pójść na jogę, a jak się nie spodoba, to spróbujesz czegoś innego. Bez zobowiązań.

Bardzo często w korporacjach pracownicy mają dostęp do darmowych produktów spożywczych jak herbata, kawa, mleko, owoce. Dla niektórych na początku jest to tak przytłaczające, że nie wierząc własnym oczom i bojąc się, że się zaraz obudzą, zabierają do domu po torebce herbaty (relikt PRL – darmowe, znaczy muszę wziąć dużo)

Ciężkim momentem jest jednak czas, w którym zmienia się pracę na taką, która nie oferuje zbyt wielu benefitów. I znów, jak zwykły szary człowiek trzeba stać w kolejce do przychodni, trzeba kupić karnet na siłownię (ale najczęściej przestaje się po prostu chodzić), trzeba przynieść własną kawę i herbatę do pracy….no horror. A tak na poważnie, jest to z pewnością mała niedogodność, z którą jednak ciężko będzie się pogodzić.

# # #